Mule, Omułki, Muszle, czy jakkolwiek nazwiesz te żyjątka (Mytilus edulis) pływające w słonych wodach półkuli północnej, piękne nie są, ale są za to pyszne. Pewnie dlatego zaleca się picie wina do nich, by zapomnieć o ich szkaradzie. Same omułki też lubią pływać w winie, pewnie z tego samego powodu. Jak już tak interesujemy się ich zdaniem i losem, to musicie wiedzieć (pewnie żadna nowość dla Was), że mule muszą być żywe aby nadawały się do jedzenia. Nie jest to żaden fetysz i nie będziemy ich jeść żywych jak często robią Azjaci w ramach afrodyzjaku. Chodzi o to, że martwe bardzo szybko się psują i nie smakują dobrze. Jak sprawdzić czy żyją, dowiesz się tutaj.
Muszle najlepiej smakują duszone chwilę w białym winie. Można też dodać je do zupy, jak ja zrobiłem (zupa cebulowa z muszlami). Najpopularniejszy sposób to Moules marinière, czyli muszle zrobione z masłem, szalotkami, czosnkiem, białymi winem i pietruszką. Ja zainspirowany kuchnią Tajlandii (i okolic) zrobiłem mule (w białym winie, a jakże!) z dodatkiem świeżego imbiru i posiekanych rdzeni trawy cytrynowej. Zamiast pietruszki, sypnąłem solidnie świeżą kolendrą oraz podlałem mlekiem kokosowym. Palce lizać!!!!!
Składniki:
Wykonanie:
1. Sprawdź czy mule są żywe, oczyść i wypłucz. W garnku podgrzej masło, dodaj pokrojone w kostkę szalotki, posiekany czosnek, imbir, chilli i trawę cytrynową. Smaż przez 3 minuty.
2. Podkręć temperaturę i wrzuć muszle. Od razu dolej wino i mleko kokosowe. Posól i popieprz. Przykryj pokrywką, tak by muszle ugotowały się na parze z wina. Gotuj je tak do 5 minut, podrzucając garnkiem od czasu do czasu.
3. Podawaj od razu razem ze świeżą kolendrą oraz pieczywem. Smacznego!
Autorem tekstu jest Tomek Czajkowski z bloga Magiczny Składnik.
]]>